Przyszłam do szkoły było jakoś po 9.. Na korytarzy zgarnęła mnie Lena do toalety
- hej! jak noc? - zaśmiała się
- eeee.. co? pytałaś o co? - zapytałam
- co się dzieje? pytałam jak noc.. - odpowiedziała
- yyy.. no dobrze wszystko.. - na mojej twarzy pojawił się uśmiech
- na pewno? co z Marco? - zapytała
- co? z kim? - udałam, że nie wiem o czym mówi
- no weź.. gadaj mi tu! - zaśmiała się
- no z Marco nie wiem, pewnie uważa mnie za jakąś małolatę i nawet na mnie nie spojrzy - uśmiechnęłam się
- no co Ty gadasz! podobasz się wszystkim chłopakom w szkole od kiedy się tu pojawiłaś! - odwzajemniła uśmiech
- co? jak? nie możliwe.. kto Ci naopowiadał takich głupot? - zapytałam zdziwiona
- no nie widzisz jak się na twój widok kolesie "ślinią" ? - dodała
- nie, jakoś nie bardzo, nie zależy mi na tych frajerach.. ja chcę tego jednego.. dorosłego, przystojnego, mądrego, czułego - rozmarzyłam się..
- po prostu idealnego tak? - zaśmiała się moja przyjaciółka
- dokładnie - wyszczerzyłam się
- no dobra, a co z tym wypadem do kina? - zapytała
- no nie wiem.. nie chce mi się tam z nimi iść.. z drugiej strony jeśli ja nie pójdę to Ty pewnie też, a widzę jakie robisz maślane oczy do Felixa - uśmiechnęłam się
- co? ja? nieee... - wypierała się
- nie udawaj, widziałam wczoraj jak się na siebie patrzeliście - wystawiłam jej język
- no może trochę mi się podoba ale jeśli nie chcesz to nie pójdziemy - uśmiechnęła się
- dziś o 16 w parku obok szkoły? powiedz im jeśli chcesz, my tam będziemy czekać a oni niech kombinują co będziemy robić - uśmiechnęłam się do Leny
- kocham Cię Zuz! - przytuliła mnie
- dobra, dobra, bo mnie udusisz - zaśmiałam się - ale mogę być tylko do 19 bo potem muszę jechać z mamą na zakupy przed urodzino... - przerwałam w pół słowa, bo prawie bym się wygadała o własnych urodzinach
- urodzinowe? masz urodziny i nic nie powiedziałaś?! - zaczęła się wydzierać
- nie, nie mam urodzin, nie obchodzę.. - powiedziałam ze spuszczoną głową
- jak to? przecież trzeba coś zorganizować, zaprosić kogoś, imprezę zrobić! - co chwila wpadały jej do głowy nowe pomysły
- ale zrozum, ja nie lubię tego"święta".. - uśmiechnęłam się mimowolnie
- nie można nie lubić własnych urodzin - uśmiechnęła się
- a jednak, idziemy, bo spóźnimy się na lekcje - zadałam jej pytanie
- tak, kończymy dziś o 13 prawda? - zapytała
- dokładnie - potwierdziłam
- to widzimy się o 15:30 u Ciebie pod domem okej?
- okej - potwierdziłam
I wyszłyśmy z naszego "miejsca tajemniczych rozmów". W szkole do godziny 11:20 nic ciekawego się nie działo, aż nie przyszedł czas długiej przerwy. Wtedy wszyscy poszliśmy na przerwę obiadową i w szkolnym telewizorze na "stołówce" pojawiły się twarze chłopaków z U-16. Zaczęli od przywitania się z wszystkimi, oczywiście wszystkie twarze zwrócone były na nich. Nawet mój wzrok powędrował na ekran, bo byłam ciekawa co chcą wszystkim oświadczyć. No i wtedy żałowałam, że tam byłam. Zaczęli "przemawiać" mnie więcej brzmiało to tak
~ witamy Was wszystkich, wiemy, że pewnie was to nie interesuje, ale posłuchajcie nas. Pewnie nie wszyscy znacie już Zuzę, która przyszła do naszej szkoły w tym tygodniu, ale my z chłopakami z U-16 zdążyliśmy się już przekonać, że nie warto się z nią zakładać. - mówił śmiejący się młody Götze - z boku niepozorna Polka okazała się gwiazdą piłki nożnej, w tym momencie nie żartujemy - dodał Mateusz - wczoraj na naszym treningu pojawiła się z swoją drużyną i przegraliśmy z nią aż 12:1.. Nie mieliśmy z nią najmniejszych szans - zaśmiał się Felix - pomimo tego, że jest dziewczyną chcemy jej pogratulować tego, że potrafi grać tak dobrze i oddajemy jej honor wraz z trenerem i chłopakami U-16. A teraz akcja, która na długo zostanie w naszej pamięci - zakończył a na ekranie pojawiła się akcja jak strzeliłam po podaniu od Reus'a.
Kiedy już 3/4 szkoły skończyło oglądać ten jakże "zabawny" filmik ich wszystkie oczy zwrócone były na moją osobę. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię, próbowałam nie zwracać na nich uwagi, ale co chwila ktoś podchodził do mnie i gratulował, pytał o coś, albo po prostu przychodził i przedstawiał się.. W końcu przerwa się skończyła i mogłam iść na dwie ostatnie lekcje, był to angielski i wf.
-Jakież szczęście spotkało mnie, że mam obie te lekcje z Felix'em i Mateuszem.. - pomyślałam
Gdy weszłam do klasy nadal czułam wzrok wszystkich na sobie, usiadłam w końcu nauczyciel zwrócił uczniom uwagę. Akurat w tym dniu była praca w grupach.. Pech chciał, że musiałam być z tymi dwoma.. grrr.. Ale jakoś musiałam wytrzymać..
- słyszałem, że zgodziłaś się na wypad dziś - uśmiechnął się Mateusz
- taa.. - potwierdziłam
- to dziś o 16 w parku tak? - upewniał się Felix
- dokładnie.. - powiedziałam
- a będzie może Lena ? - zapytał młody Götze
- będzie - uśmiechnęłam się, co on odwzajemnił
Jakoś bardzo szybko minęła mi ta lekcja, nawet z nimi nie było tak źle.. Okazało się, że nasz wuefista zachorował i mogliśmy iść szybciej do domu. Nawet mi się to podobało, bo mogłam spokojnie przebrać się i zjeść obiad. Wróciłam do domu, wzięłam prysznic, zaczynałam się ubierać ale nie wiedziałam co wybrać.. To za eleganckie, to za szykowne, to za.. dziwne? o.O W końcu wybór padł na coś zwykłego, ale lajtowego w czym czuję się dobrze. Była godzina 15:28 do domu wrócił Piotrek z Majką, chyba chciał przedstawić ją rodzicom. Szybki jest - pomyślałam.. W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. To była Lena
- no hej - powiedziała, robiąc obrót w okół własnej osi - i jak wyglądam?
- cześć, no powiem Ci.. ślicznie - dałam jej buziaka - idziemy?
- tak, pewnie - uśmiechnęła się
- Piotrek! powiedz mamie, że będę o 19 i pojedziemy - zawołałam
- okej - usłyszałam odpowiedz i wyszłyśmy
Droga do parku zajęła nam ponad 20 minut, wchodząc w jakąś alejkę zauważyłyśmy siedzących na ławce Felix'a i Mateusza - prezentowali się bardzo dobrze.. <Felix to, a Mati to>
- cześć! - zawołali zgodnie
- hej - odpowiedziałyśmy
- na co macie ochotę? - zapytał Felix
- myślałyśmy, że to wy coś wymyślicie - odpowiedziała Lena
- to może najpierw jakiś dobry deser a potem kino? - uśmiechnął się młody Niemiec
- powiedzmy, że dziś zrobimy wyjątek dla dbania o naszą formę - zaśmiałam się
- czyli co? pasuje? - uśmiechnął się Mateusz
- jasne - odparła Lena
No i poszliśmy do jakiejś kawiarni, zamówiliśmy lody i rozmawialiśmy. Cały czas się śmialiśmy, gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Było bardzo miło. Zleciało nam ponad półtora godziny, w końcu zaczęliśmy się zbierać..
- to co płacimy i idziemy? - zapytałam
- idziemy, ale to my płacimy w końcu was zaprosiliśmy - uśmiechnął się Mateusz
- ale nie musicie, wiecie o tym? stać nas jeszcze - zaśmiałam się
- ale chcemy - dodał Felix, zostawiłam więc kwestię zapłaty im
Po zapłaceniu przez chłopaków rachunku, zmierzaliśmy już w stronę kina. Każdy chciał iść na inny film, aż w końcu spóźniliśmy się na ten który wybraliśmy.. Była już prawie godzina 18, więc musiałam za informować chłopakom, że na 19 muszę być w domu.
- wiecie co, to może przejdziemy się już do domu, bo ja muszę wrócić na 19 - uśmiechnęłam się
- to ja odprowadzę Lenę, a ty Mati odprowadź Zuzę, bo i tak mieszkacie przy jednej ulicy, a ja mieszkam niedaleko Leny - uśmiechnął się Niemiec
- okej, to my się zbieramy - uśmiechnęłam się, żegnając się "przytulasem" z Leną i Felix'em
- do zobaczenia jutro w szkole - dodał Mateusz żegnając się z nimi
I poszliśmy do domu, znaczy zmierzaliśmy w stronę domu, przez kilka minut panowała niezręczna cisza, ale potem jakoś tak się stało, że Mateusz zaczął rozmowę
- opowiedz mi coś o sobie..
- co chcesz wiedzieć ? - zapytałam
- no jak się tu znalazłaś, co lubisz, czego nie, dlaczego mnie nie lubisz i jak Ty zdołałaś pół Borussii na wczorajszy mecz przyprowadzić? - zaśmiał się
- znalazłam się tutaj przez pracę ojca, nie chciałam tu przyjeżdżać, ale z każdym dniem przekonuję się do tego miejsca, lubię hmm.. dobrą muzykę, piłkę nożną, siatkówkę, bieganie, nie lubie natrętnych ludzi, pustych dziewczyn, które myślą, że są fajne dlatego, że mają kasę i wielu innych rzeczy, na ostatnie pytanie odpowiem Ci tak - zaśmiałam się - nie wiem jak oni to zrobili, ale ja na prawdę nie miałam z tym wczoraj nic wspólnego - uśmiechnęłam się
- a jeszcze jedno pytanie.. - dodał
- taa.. wiedziałam, że do tego wrócisz.. - uśmiechnęłam się
- więc? - zapytał
- po pierwsze kto Ci powiedział, że Cię nie lubię? po drugie jak spotkałam Cię pierwszy raz to wydałeś mi się dziwny i zapatrzony w siebie, a po trzecie to z każdą chwilą spędzoną dziś z wami wydaje mi się, że Cię lubię - dodałam, a on się uśmiechnął
- więc mnie lubisz tak? - zaśmiał się
- niestety, ale chyba tak - wyszczerzyłam się
-niestety? ahh! jak możesz? - dodał udając, że ma focha
- jasne, jasne.. nie fochniesz się - wystawiłam mu język
- no dobra, ale ważne, że mnie chociaż troszeczkę polubiłaś - dodał
- tylko nie mów mojemu bratu - zaśmiałam się, kiedy już byliśmy przed moim domem
- dobra, nie powiem - wyszeptał
- to do zobaczenia jutro - uśmiechnęłam się i przytuliłam jak przyjaciela
- do zobaczenia. - odparł, a ja weszłam do domu
Mama czekała już na mnie w kuchni, dała mi 5 minut na przebranie się w co tylko zechcę, wybrałam więc oczywiście dres. Schodząc na dół zabrałam po drodze telefon i jakieś pieniądze, a nóż trafi mi się jakaś okazja w sklepie.. Mama czekała na mnie w samochodzie, po kilku minutach jazdy byłyśmy już na miejscu. Plan był taki, żeby kupić tylko jakieś jedzenie i "wynosić się" z tego centrum, bo było tam mnóstwo ludzi, poza tym ja nie lubiłam "zakupów".. Chodziłam między alejkami, mama tylko wrzucała kolejne rzeczy do koszyka a ten stawał się coraz cięższy.. W końcu tak bardzo mi się nudziło, że zaczęłam na nim "jeździć". Pech chciał, że nie zdążyłam wyhamować i dobiłam do kogoś.
- przepraszam bardzo! nie chciałam! - mówiłam do jakiegoś pana, który tylko się uśmiechał
- nic się nie stało - powiedział zachrypniętym głosem dalej się uśmiechając
- ale na pewno? dobrze się pan czuje? - pytałam
- tak, dobrze, spokojnie Zuza, nic mi nie jest - zaśmiał się facet
- skąd pan zna moje imię? - zdziwiłam się
- a jak pani może nie znać mojego? - zapytał, uśmiechając się tym jego uśmiechem
- Mar...! - krzyknęłam a on "zatkał" mi usta dłonią, żebym nie powiedziała jego imienia
- chcesz żeby mnie dopadli ludzie? - zapytał trzymając rękę na moich ustach, a ja tylko pokręciłam przecząco głową - nie będziesz już krzyczeć? - zapytał, a ja tym razem potwierdziłam twierdząco głową, a on zabrał rękę
- co Ty tu robisz? - zapytałam
- no chyba zakupy - wskazał na kosz pełen jedzenia
- ahh.. no tak, głupia ja - wyszczerzyłam się
- a ty? sama tu jesteś? - zapytał
- niee, z mamą, o właśnie idzie - dodałam
- dzień dobry pani - uśmiechnął się
- witaj Marco - powiedziała moja mama
- jakaś impreza się szykuje ? - zapytał zdziwiony Marco spoglądając na mój koszyk z zakupami
- tak, moja córeczka będzie obchodzić swoje 16-naste urodziny - powiedziała moja mama, a ja tylko spuściłam głowę w dół
- mamo! - warknęłam - ja nie obchodzę urodzin.. - "burczałam" pod nosem
- jak to nie obchodzisz? - zapytał zdziwiony Marco
- nie lubię i już - odpowiedziałam
- a kiedy je masz? - zadał pytanie
- nie mam - odparłam
- w sobotę - wydała mnie moja własna mama
- ale nie obchodzę - dodałam
- zobaczymy - wyszczerzył się
- zobaczymy co? - zapytałam
- się okaże młoda - zaśmiał się
- dobra, ja muszę lecieć, nie kombinuj nic - dodałam
- spoko, spoko - dalej się szczerzył - pa - powiedział i przytulił mnie
- pa - odpowiedziałam i poszłyśmy z mamą do kasy
Po skasowaniu nam wszystkich rzeczy poszłyśmy zapakować je do samochodu. Byłam ciągle jakby jakaś nieobecna, wiedziałam, że nie mogę pozwolić sobie na "zakochanie" w Marco, ale to chyba stawało się silniejsze ode mnie. Kiedy był tak blisko mnie, nie wiedziałam co się ze mną dzieje, ja mnie przytulał byłam "trzy metry nad niebem". Jego perfumy działały na mnie oszałamiająco.. W końcu wróciłam do domu. Wzięłam prysznic, i nawet nie wiem kiedy odpłynęłam w marzeniach do Krainy Morfeusza.
Rano obudziłam się z okropnym bólem głowy. Poprosiłam mamę i nie poszłam do szkoły. Ubrałam jakieś ubrania i zasiadłam przed telewizorem w salonie. Nikogo w domu, same pustki. Tak czułam się najlepiej, aż do momentu, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi.. Zwlokłam się z kanapy i pomaszerowałam do drzwi.
- cześć - przywitał mnie Reus z uśmiechem na twarzy gdy tylko mu otworzyłam
- cześć - wpuściłam go do środka - co Cię do mnie sprowadza? - mimowolnie kąciki moich ust podniosły się
- mam dla Ciebie coś, znaczy dla was, znaczy dla Ciebie i Piotrka - uśmiechnął się
- a tak konkretnie? - zapytałam
- to - wyjął jakieś karteczki i zaczął machać mi nimi przed oczami
- co to jest?
- bilety na niezapomniany mecz twojego życia - wyszczerzył się
- niezapomniany bo? - dodałam
- bo to ostatni mecz Borussii na swoim stadionie, w dodatku ostatni mecz Twojego rodaka na SIP? - zapytał
- ok, dzięki - powiedziałam
- dzięki? tylko tyle masz mi do powiedzenie? - udawał obrażonego
- dziękuję - przytuliłam go, spojrzałam w jego oczy, były takie śliczne, nasze twarze dzieliły centymetry.. w tym momencie nie miało znaczenia nic. tylko ja i on.. to co za chwilę mogło się wydarzyć, zmieniło by bieg mojego życia o 180 stopni.. odległości pomiędzy naszymi ustami stawała się coraz bardziej niebezpieczna..
_____________________________________________________________________________
CDN.! :D hahah, zostawiam Wam rozdział w takim momencie, bo inaczej było by za "słodko", a tak potrzymam Was w napięciu :) Myślę, że ten jest tak długi, że wystarczy za te 2 tygodnie nieobecności. Trochę się porobiło, ale myślę, że nie będzie tak do końca "fajnie" jak mogłoby się wydawać. Jak myślicie co zdarzy się dalej? Piszcie w kom. swoje propozycje. Widzimy się za 2 tygodnie! KOMENTARZE MILE WIDZIANE! :) pozdrawiam MaLinA
Dziękuje, że dzisiaj dodałaś <3 uuu ... zrobiło się gorąco na koniec, chociaż Ty kochanie moje możesz im jakoś przeszkodzić xd zła Ty <3 hihi :* taki żarcik <333 ale fajnie, że dostała od nigo te bilety, no i że spotkałamgo w sklepie <3 nie lubie tego Mateusza, niech on się lepiej do niej nie podwala, bo nie ręczę za siebie xd aż 2 tygodnie, ale mam nadzieje, że na wakacjach znajdziesz chociaż małą chwilkę, żeby coś napisać xd hehe <3 kocham Cię <3 czekam na Next <3 buziaki :**
OdpowiedzUsuńPs. Wybacz mi błędy, bo pewnie jakieś są ://
JAK MOGŁAŚ PRZERWAĆ W TAKIM MOMENCIE?!
OdpowiedzUsuńSwoją drogą to dziwne... zazwyczaj nie przepadam za blogami o BVB, ale Twój bardzo przypadł mi do gustu i go polubiłam :D
Fajny rozdział i czekam na następny :D
Super ♥
OdpowiedzUsuńJak mogłaś przerwać w takim momencie, no!
OdpowiedzUsuńZrobiło się tak gorąco, a Ty kurde przerwałaś! Ja chcę wiedzieć co tam będzie ! Jestem ciekawa czy się pocałują...chociaż nie wiem..
A co Ostiego to chyba mu zależy na tej przyjaźni z Zuzą. ;D
Czekam na nn <3
Buziaki ;**
Zostałaś nominowana do Liebster Award! :D
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy chce Ci się w to bawić, ale.. ;)
Więcej informacji: http://mow-szeptem-jesli-mowisz-o-miloscii.blogspot.com/p/blog-page_7.html
Pozdrawiam! ^^
Nie... Weź no!
OdpowiedzUsuńOkey rozdział długi, ale co z tego..?
Ja tu chcę następny... Teraz!
Bosh... Co pomiędzy nimi będzie do jasnej cholerci, no!
Jak ja mam niby zgadywać..?
Ni, nie, nie!
Mam nadzieję, ze się pocałują. Chociaż z drugiej strony... Wydaje mi się, że Zuza jest trochę za młoda dla Reus'a. Tym pocałunkiem mógłby narobić jej nadziei. Chyba, że... Chyba, że on też się w niej zakochał.
Okey! Już kompletnie nie wiem co napisać! Mam totalny mętlik w głowie.
Niecierpliwie czekam na nn ;))
Buźka... ;** <3
Dopiero teraz tutaj trafiłam. Ale na pewno będę czytać. Boska końcówka <3 Ten Mateusz nie do końca mi się podoba :D Pis szybko kolejny :*
OdpowiedzUsuń