wtorek, 29 grudnia 2015

Myślę, że mi to wybaczy..

Wiem, nie było mnie, ale już jestem! Wróciłam, nie wiem na ile, ale na tyle na ile mi czas pozwoli. Obecnie mam go za dużo ze względów zdrowotnych. Liczę, ze ktoś zostawi komentarz :) Obiecuję kolejny w niedługim czasie ~ Paulina
__________________________________________________________________________________

Przez 2 minuty stałam jakby wryta i nie dowierzałam w to co sie właśnie odbywa, dopiero Ola doprowadziła mnie do "porządku". - Zuzaa, Zuzka! Spokojnie, oddychaj, Mario jest silny, da sobie radę - Olka Ty nic nie rozumiesz.. Czuje sie winna tego co sie stało, oni wtedy pokłócili sie o mnie.. To moja wina! - Zuzka ja o wszystkim wiem, ale to nie Twoja wina, nie martw sie.. W tym momencie zadzwonił moj telefon -Zuzka, gdzie Ty jestes, byliśmy umówieni.. Kochanie stało sie coś? -Marco.. Przepraszam, bo Mario.. - mówiłam szlochając -Mario leży sobie w szpitalu, bądź spokojna -Ty nie rozumiesz.. On właśnie jest na bloku operacyjnym.. - wybuchłam jeszcze większym płaczem - Co?! Gadałem z nim przecież przed treningiem.. - Przyjedziesz? -zapytalam drzącym głosem - Kochanie juz jadę! - odpowiedział przerażony Minęło ponad pół godziny, czas dłużył mi sie niemiłosiernie, w końcu w szpitalu pojawił się Marco, usiadł obok mnie na korytarzu, wtuliłam się w niego ciągle płacząc i nawet nie wiem kiedy zasnęłam..
Jak później się okazało, po niecałych 40 minutach snu obudziłam się z przerażeniem w oczach i jeszcze mocniej przytuliłam się do torsu młodego Niemca
- Zu stało się coś? - zapytał z przerażeniem
- Niee, znaczy.. miałam bardzo dziwny sen, Ty w nim byłeś i ja i Mario i moi rodzice, brat.. - przypominałam sobie
- To tylko zły sen kochanie, nic złego Ci nie grozi - powiedział całując mnie w czoło - opowiesz mi co Ci się śniło?
- Tak.. Właśnie miałam odlatywać do Polski na zgrupowanie i dostałam dziwny telefon od Jurgena..
- Od mojego trenera? - zapytał zdziwiony
- Tak.. to było dziwne, powiedział mi, że mam uważać a potem nagle się rozłączył bez pożegnania.. Ja przeszłam odprawę, wsiadłam do samolotu i po przylocie do Polski okazało się, że.. - nie potrafiłam przypomnieć sobie końca snu
- Że co? - dopytywał
- Nie pamiętam, ale wiem, że stało się coś złego.. - odparłam

W tym samym momencie zakończyła się też operacja Mario i lekarze zaczęli wychodzić z sali operacyjnej, od razu skoczyliśmy z Marco na równe nogi
- Panie doktorze, co z nim? - pytał Niemiec
-Wyjdzie z tego, prawda? - dodałam
- Z Panem Götze wszystko w porządku, lecz wystąpiły pewne komplikacje podczas zabiegu i obecnie znajduje się w śpiączce
- W śpiączce? - aż usiadłam z wrażenia
- To nie możliwe.. - Marco usiadł na krzesło i schował głowę w dłoniach
- To jeszcze nic nie znaczy - pocieszał nas lekarz - wybaczcie państwo, ale muszę już pójść, do widzenia - pożegnał nas 
- To moja wina Zuz.. to moja wina.. - obwiniał się Marco
- Kochanie, to nie Twoja wina, pojedź do domu, prześpij się, są przy nim jego rodzice, brat.. wszystko się ułoży..
- Brat.. to ja jestem jego bratem, on był moim młodszym bratem, którego nigdy nie miałem..
- Marco.. proszę, chodźmy do domu, nic mu tutaj nie pomożemy
- Jutro przyjadę tu z samego rana i będę siedział tak długo, aż się obudzi - oświadczył mi
- Ja niestety jutro nie mogę z nim być.. myślę, że mi to wybaczy - odparłam
- Wybaczy, on zawsze wybacza.. - uśmiechnął się

Po tych słowach oboje pozbieraliśmy się do domu, najpierw Marco odwiózł mnie, potem pojechał do siebie. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Tej nocy nie mogłam jednak zasnąć.. Minuty trwały wieczność, a sekundy jakby prawie nie mijały.. Myślałam o jutrzejszym meczu, o tym, że może to być dla mnie decydujący dzień.. Myślałam o zgrupowaniu, w końcu wstałam i poszłam zrobić sobie kakao. W kuchni spotkałam Olę
- Ola? Co Ty tutaj robisz? Dlaczego nie śpisz? - zapytałam
- Mogłabym zapytać o to samo.. - odparła - nie potrafię zasnąć, ciągle myślę o Mario.. wiesz jak tu jechałam, to z tą myślą, że zostanę kimś, że nie oddam swojego serca w żadne ręce, że w końcu poczuję się spełniona, że.. - nie dokończyła
- Że się tutaj w nikim nie zakochasz.. zgadłam, prawda?
- Tak.. ale kiedy przedstawiłaś mi Mario.. jakbym poczuła, że jest dla mnie stworzony, wymarzony.. - zaśmiała się
- Mała, ja kiedy tu jechałam byłam chyba najbardziej wrogo nastawiona do tego nowego miejsca, teraz wiem, że to co mnie tu spotyka, to najlepszy czas mojego życia, chociaż przeszłam już z Reus'em trochę - uśmiechnęłam sę
- Nie opowiadałaś.. - uśmiechnęła się
- Nie miałam kiedy - dałam jej buziaka na przeprosiny i poszłyśmy do góry do łóżka i zaczęłam moje opowieści
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam, ale wiem, że promienie słońca wpadające do mojego pokoju obudziły mnie, a osobę którą spała z nogami na mojej twarzy wcale nie przeszkadzały. Zerknęłam na budzik, była 9:15. Zaczęłam łaskotać moją przyjaciółkę po stopach żeby się obudziła. Obudziła się ze śmiechem na ustach, brakowało mi tych naszych wspólnych wstawań, ale nie pora na wspominanie, teraz pora na śniadanie i biegiem na trening.
Zebrałyśmy się, była 10, wychodząc z domu przypomniałam jeszcze rodzicom i bratu, że dziś ważny dla mnie mecz, więc chce żeby byli ze mną, skoro Marco nie może tego zrobić. Oczywiście nie mam mu tego za złe, jednak nie jest mi to na rękę, że tak ważnej osoby nie ma przy mnie w takim dniu.. Nie ważne, nie czas na rozczulenia. Napisałam do Marco tylko sms'a, żeby ucałował ode mnie Mario i pobiegłam z Olą do szatni.
To już dziś, już za chwile, za moment.. Dziś jest ten mecz, wychodzimy na boisko i przestaje istnieć wszystko. Jako kapitan dodaję otuchy wszystkim zawodniczkom, podaję sobie rękę z kapitanem drużyny przeciwnej i zaczynamy grę. Słysząc gwizdek sędziego wiedziałam, że dzisiejszy mecz będzie tylko i wyłącznie dla Mario. W 20 minucie niestety przez naszą obronę przecisnęła się zawodniczka Wolfsburga i padł pierwszy gol. Podniosłam głowę do góry i krzyknęłam, że damy radę! W doliczonym czasie pierwszej połowy padł szczęśliwy gol dla Borussii. Stan gry po pierwszej połowie wynosił 1:1. Z szatni dziewczyny wychodziły w dobrych nastrojach, ponieważ podczas przerwy przyszedł do nas trener sekcji męskiej - Jurgen Klopp. Mijała minuta za minutą, a ja myślałam tylko jakby tu podać żeby coś wyszło z tej akcji, mecz zbliżał się już ku końcowi, ale moja drużyna nie odpuszczała. Na zegarze wybiła 88 minuta, nasza bramkarka wykopała futbolówkę z pola karnego i piłka wylądowała prosto pod moimi nogami. Posłałam ją z całej siły w stronę bramki, zamknęłam oczy i kierując jej lotem w myślach po 5 sekundach zobaczyłam jak cały stadion oszalał. Padł gol! Gol, którego strzelcem byłam ja! W głośnikach rozszedł się głos spikera, który podawał wiadomość z ostatniej chwili!
- PROSZĘ PAŃSTWA MARIO GOTZE WŁAŚNIE WYBUDZIŁ SIĘ ZE ŚPIĄCZKI! CZYŻBY OBUDZIŁ GO NIESAMOWITY GOL NOWEJ ZAWODNICZKI BORUSSII?
- Zuzka! zrobiłaś to! uratowałaś mecz! - podbiegła do mnie Ola, a w tym samym czasie sędzia odgwizdał koniec meczu

Schodziłam do szatni z wielkim uśmiechem na twarzy, widząc też uśmiechy na twarzach kibiców i rodziny wiedziałam, że zrobiłam coś wielkiego. Ciesząc się prawie miałam wejść do drzwi szatni, ale ktoś pociągnął mnie za rękę i przyciągnął do siebie
- Maleńka.. jesteś wielka - i dostałam czułego całusa, to był oczywiście Marco
- Marco co Ty tutaj robisz? dlaczego nie jesteś z Mario? - pytałam zaskoczona
- Nie mogłem Cię przecież zostawić w takim dniu, temu durniowi już nic nie jest, dziś śnił mi się i powiedział, że mam iść na ten mecz, bo on by tego chciał, więc jestem - zaśmiał się
- Już się ubieram i
lecimy do niego - obdarowałam go jeszcze całusem i zniknęłam za drzwiami szatni


To był chyba najszybszy
prysznic w życiu, chwile po świętowałam z dziewczynami, ale wiedziałam, że za
drzwiami czeka mój ukochany, więc szybko wybiegłam i pojechaliśmy do naszego
ukochanego Götze


- Marioooo! - wpadłam do
sali i od razu go przytuliłam
- Oooo, Zuzka i Marco, a
gdzie jeszcze jedna osoba? - zapytał zasmucony
- Dzięki, że Ci nie
wystarczamy.. - udałam focha - Ola dojedzie, tylko, że gdybyś nie pamiętał tak
czasami, to ja właśnie wracam z meczu i wyobraź sobie, że Ola też grała -
zaśmiałam się
- O matko! Z głowy mi
wypadło! Jak wam poszło? - dopytywał
- Hmm.. no... wygrałyśmy
- wymamrotałam pod nosem
- No i się nie chwalisz?
- pytał zaskoczony Mario
- Czym mam się chwalić?
Że strzeliłam gola, a w tym samym momencie Ty się obudziłeś? - zaśmiałam się i
ponownie przytuliłam gracza FCB

poniedziałek, 6 lipca 2015

Moje gratulacje mała!

Nie było mnie tutaj od października. Trochę w moim życiu się podziało, ale postanowiłam wrócić.
Wiem, że teraz nie będę miała tyle czytelników, ile 9 miesięcy temu, ale myślę, że dam radę. 
Mam teraz więcej czasu, więc myślę, że coś będzie się działo co jakiś czas, myślę również, że bloga skończę wraz z końcem wakacji, ale wtedy koniec będzie definitywny. Życzę miłej lektury i gorąco pozdrawiam! MaLinA
_______________________________

- Marco! Idziemy zarejestrować się jako dawcy! – powiedziałam do klubowej 11-nastki po czym podeszłam do Mario i mocno go przytuliłam
- Zuzka nie musicie.. naprawdę, sam jestem winien sobie, że spowodowałem ten wypadek, więc zapłacę za to tak, że nie wyjdę już więcej na boisko.. – mówił Götze
- Mario! Przestań! Nawet tak nie żartuj!  Idziemy się zarejestrować, zaraz wracamy – chwyciłam Reus’a za rękę i poszliśmy do pokoju lekarskiego.
Po kilku minutach weszliśmy z Marco do pokoju lekarskiego i zaczęliśmy rozmawiać z panią doktor. Niestety nie miała dla nas dobrych wiadomości.. Tak jak mówił Mario potrzebny jest przeszczep i nie wiadomo czy znajdzie się dawca.  Razem z Marco byliśmy załamani, ale wiedzieliśmy, że nie możemy okazać tego Mario. Zapytaliśmy czy możemy zarejestrować się jako dawcy, lekarka zgodziła się, lecz nie było wiadomo czy to akurat nasze DNA pokryje się z DNA Mario. Pozostawaliśmy jednak z płomieniem nadziei. Wypełniliśmy wszystkie potrzebne dokumenty, poproszono nas żebyśmy przyszli kolejnego dnia na badania i to było wszystko co na razie mogliśmy zrobić. Przytuliłam mocno Marco co on odwzajemnił i po cichutku zapytałam go
- Marco? Jak to teraz będzie? On wyzdrowieje, prawda?
- Tak kochanie, wszystko się ułoży, będzie dobrze, wyzdrowieje, zdobędzie jeszcze nie jedno Mistrzostwo Świata – zaśmiał się
- oby tak było – dałam mu buziaka i weszliśmy do Sali, gdzie leżał na łóżku młody Niemiec.
W sali nagle zapanowała cisza, na korytarzu, gdy szliśmy było słychać śmiechy i rozmowy, a teraz nic, jakby bali się coś do siebie powiedzieć. Popatrzyliśmy na nich z Marco, a oni w pewnym momencie wybuchli śmiechem
- Mario, czy tu coś się wydarzyło, gdy nas nie było? – zapytał Reus
- eeeee.. ale o co chodzi? – udawał Mario
- Mario, bo sobie pójdziemy! – udawałam „groźną”
- nic się nie stało, po prostu Ola uczyła mnie polskiego, a ja powiedziałem jej już to co umiem.. – zaśmiał się
-tak, to prawda – wtrąciła się Ola
- wole nie wiedzieć co już umiesz – zaśmiałam się
- Mario, ja muszę już uciekać niestety, bo mam trening – powiedziałam do niemca
- juuuuuuż? Tak szybkoooo? Nie możesz dziś nie pójść? – zrobił maślane oczka
- a Ty byś nie poszedł? Mam dziś ważny trening, bo wybieramy kapitana i w niedzielę gramy mecz – uśmiechnęłam się
- okay, ale jak nie zostaniesz kapitanem, to możesz mi się tu więcej nie pojawiać – zaśmiał się
- dobra, dobra, wystarczy, że jestem kapitanem w reprezentacji – odparłam
- cooooo? I my nic o tym nie wiemy!? – krzyknął z radości Marco
- tak wyszło – uśmiechnęłam się, tak, że niby przez przypadek im nie powiedziałam
- moje gratulacje mała! – krzyknął Mario – jesteś lepsza niż ja i Reus razem wzięci – zaśmiał się
- bez przesady – uśmiechnęłam się – za 2 tygodnie mamy reprezentacje, gramy razem z Olą, bo dostałyśmy powołanie i jedziemy do Hiszpanii na turniej
- zostawisz mnie tu z Marcoooo?! – wydarł się Götze
- to tylko tydzień i nie będzie tak źle – odpowiedziała Ola – Marco to miły chłopak – uśmiechnęła się w jego stronę
- to ja wiem, że miły, ale wiesz jak on przeżywał jeden dzień bez Zuz, a jak będzie przez tydzień?!
- dacie sobie radę – zaśmiałam się  - a teraz już uciekamy – dałam Mario buziaka w policzek i pożegnałam się z Marco i pobiegłyśmy na trening

Szybko wskoczyłyśmy do domu i zebrałyśmy rzeczy na trening, wsiadłyśmy na rowery i pojechałyśmy na boisko. Przebrałyśmy się w stroje i pobiegłyśmy na murawę żeby obgadać z dziewczynami i trenerem co, jak i kiedy.  W międzyczasie odbyło się głosowanie na nowego kapitana drużyny i okazało się, że zostałam nim JA. Zdziwiłam się, ale podziękowałam dziewczynom i  zaczęłyśmy trening. Dzisiaj kardio, czyli dla mnie norma. Potem troche gierki i do domu.  Kiedy wychodziłyśmy z siedziby BVB spotkałam za bramą Felixa – młodszego brata Mario.
- Hej! Co z Mario? – zawołałam do niego
- Jego stan się pogarsza, ale mamy dla niego na szczęście dawcę – odparł
- Naprawdę! Kto nim został?! – zawołałam ucieszona
- Ja – odpowiedział mi Niemiec – teraz przepraszam, ale śpieszę się, jeśli wszystko pójdzie dobrze, Mario będzie miał operację w niedzielę.
- W niedzielę? Naprawdę? O nie.. – odparłam
- Coś się stało?
- Nie, wszystko w porządku, tylko w niedzielę gramy mecz.. i wiedząc, że on ma operację nie będę mogła się skupić.. – dodałam
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze, a gdy strzelisz dla niego gola będzie cieszył się jak dziecko – uśmiechnął się
- Dzięki, że go wspierasz – przytuliłam go – a teraz leć i go ucałuj ode mnie
- Nie ma problemu, paaa – powiedział i zniknął między samochodami

Wracając do domu dużo rozmawiałam z Olką. Strasznie dużo działo się, gdy nie było mnie w Polsce, więc musiałam troszeczkę sobie nadrobić . Wróciłyśmy do domu trochę zmęczone, jutro dzień na regenerację, potem mecz i w poniedziałek lecimy do Polski!
Rano wstałyśmy około 10. Ubrałyśmy się i zeszłyśmy na śniadanie.  (ja) & (Ola) Zjadłyśmy śniadanie, bo teraz musimy dbać o linię i poszłyśmy się przejść na miasto. Po drodze spotkałyśmy Ostiego, troche pogadałyśmy i poszłyśmy dalej. Oczywiście nie obyło się też bez wstąpienia do naszego kochanego Bawarczyka
- hej Maaa... - nie dokończyłam jego imienia 
- dzień dobry – usłyszałam odpowiedź jakiejś Pani
- przepraszam, ale gdzie leży teraz Pan Götze? – zapytałam zdziwiona
- przeniesiono go do sali 319, obecnie znajduję się na bloku operacyjnym.. – powiedziała mi pielęgniarka
- ale przecież operacja miała odbyć się jutro.. – dodałam
- ze względu na pogarszający się stan tego Pana, operacja musiała odbyć się dzisiaj – odpowiedziała, a ja zamarłam 


poniedziałek, 13 października 2014

Dał byś spokój..

- zaskoczyłeś mnie.. - odparłam
- zdaję sobie z tego sprawę - powiedział ze spuszczoną głową, podeszłam do jego łóżka i usiadłam na skraju
- Mario? - zapytałam unosząc lekko jego podbródek
- hmm? - odparł młody Niemiec
- mi też cholernie zależy na was obu, ale wybacz mi kocham Marco.. - uśmiechnęłam się
- wiem, dlatego nie chcę się wtrącać - uśmiechnął się  - przyjaciele? - dodał
- przyjaciele - uśmiechnęłam się i przytuliłam go najmocniej jak potrafiłam
- auuu - zawył z bólu
- ojej, przepraszam - odkleiłam się od niego
- w sumie to fajne było - wyszczerzył się i wyciągnął ręce bym zrobiła to jeszcze raz
- oj Götze, Götze.. - powiedziałam i przytuliłam go, a do sali wszedł Marco
- a tu co się dzieje? - zaśmiał się
- przyjaciele - wyszczerzył się Bawarczyk
- mhm, rozumiem - odparł
- kocham was obu wiecie? - zapytałam
- ale mnie bardziej? - zapytał uśmiechnięty Mario
- niech pomyślę.. - zaśmiałam się - obu tak samo - uśmiechnęłam się
- ej Götze, nie podrywaj mi dziewczyny - dołączył się Reus
- pfff.. ja mogę - wystawił mu język
- halo, ja tu jestem, słyszę to.. - odparłam - Mario, powinieneś odpocząć - dodałam
- to co Zuz zbieramy się? - zapytał Marco
- ejjjj, nie możecie jeszcze zooostać? prooooszę - mówił "kontuzjowany" zawodnik
- niestety, ale nie - w tym momencie do sali weszła jeszcze lekarka, która to oznajmiła
- dobranoc Mario - dałam mu buziaka w policzek
- dobranoc Zuz, odwiedzisz mnie jutro? - wyszczerzył się
- prosto po szkole - zaśmiałam się
- na razie - dodał Marco i wyszliśmy z sali

Marco odwiózł mnie do domu, było już strasznie późno, jednak mama siedziała i czekała aż wrócę do domu. Kiedy weszłam zobaczyłam jak siedzi przy stole z ojcem i przeglądają jakieś strony internetowe o wypadku Mario. Powiedziałam im, że z młodym Niemcem wszystko już w porządku i pobiegłam do swojego pokoju, Ola już spała, nie chciałam jej budzić, ale kiedy tylko weszłam ona sama się obudziła.
- co z Mario? - wymamrotała przez sen
- wszystko dobrze, śpij - odparłam
- idziesz do niego jutro? - zapytała
- tak od razu po szkole, a co?
- mogę pójść z Tobą?
- pewnie - uśmiechnęłam sie - a teraz śpij - dodałam, a młoda Polka obróciła się na drugi bok i zasnęła
Wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać. Rano wstałam przed 8. Na szczęście do szkoły miałam dopiero na 11, więc miałam dużo czasu, by się zebrać. Ogarnęłam się, ubrałam, spakowałam zeszyty do szkoły i zeszłam na śniadanie. Rodziców już nie było, w kuchni siedział tylko Piotrek i Ola. Rozmawiali o czymś, ale gdy tylko zeszłam na dół, oboje zamilkli.
- hej - powiedziałam
- hej - odpowiedzieli razem
- coś się stało? - zapytałam
- emm.. nie, nic.. - uśmiechnęła się Ola
- zaczynam się Was bać.. - dodałam
- dziś idę z Tobą do szkoły - powiedziała Ola
- jak to? przecież.. - odparłam zdezorientowana
- to moja niespodzianka dla Ciebie, zostaję w Niemczech - uśmiechnęła się, a mnie zamurowało
- nie cieszysz się? - zapytał Piotrek
- czy Ty właśnie powiedziałaś, że zostajesz w Niemczech?! - wykrzyczałam
- tak? - zapytała niepewnie Polka
- aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!! kocham Cię!! czemu nic nie mówiłaś?! jak mogłaś!? Piotrek wiedziałeś?! - wpadłam w euforię
- coś tam wiedziałem.. - zaśmiał się
- kocham was oboje! - przytuliłam ich w napływie emocji

Nie mogłam uwierzyć, że moja najlepsza przyjaciółka, która mieszkała w Polsce przeprowadziła się do mnie! Do Dortmundu! To nie do wiary, co rodzice dla mnie zrobili.. W trójkę zjedliśmy śniadanie, potem zebraliśmy się i wyszliśmy do szkoły. Dzień mijał jakoś strasznie szybko.. Jedna lekcja, druga, trzecia, piąta i już koniec..

O 15 wyszłyśmy ze szkoły, wyciągnęłam telefon z kieszeni by zadzwonić do Marco, ale on był szybszy. Powiedział, że właśnie wychodzi z treningu i za 5 minut będzie pod szkołą. Jak powiedział tak też się stało. Razem z Olą czekałyśmy na niego by pojechać do Mario do szpitala. Wsiedliśmy do samochodu, oczywiście Marco znał już Olę, z jej gadatliwości, ale teraz siedziała nad zwyczaj cicho, bo było jej głupio po ostatnie akcji..

W końcu dotarliśmy do szpitala. Weszliśmy jak zwykle wejściem znajdującym się z tyłu kliniki. Pielęgniarki powiedziały nam, że stan Mario trochę się jednak w nocy pogorszył i możemy wejść do niego tylko na chwilę. Więc weszliśmy.
- hej Mario - przytuliłam go
- siema stary - Marco przybił mu "piątkę"
- cześć Zuz, cześć Marco i cześć.. - zatkało go - znamy się? - wyszczerzył się
- Zuzka co on powiedział? - zapytała zarumieniona Ola
- pyta czy się znacie - wytłumaczyłam jej po Polsku
- też Polka? - zaśmiał się Götze
- ja - odparłam po niemiecku -  Dies ist Ola, meine Freund aus Polen (to jest Ola, moja przyjaciółka z Polski) - wytłumaczyłam
- ooo, ich bin Mario, Polnischen Frauen sind schön (polki są piękne) - komplementował zawodnik Bayernu
- Danke - odparłam tłumacząc Oli, która się zarumieniła
- Mario, Ty nawet jak jesteś chory to podrywasz.. - skomentował Marco - dał byś spokój - uśmiechnał sie
- oj tam, nie znasz się - wyszczerzył się
- dobra Mario, a teraz na poważnie, jak się czujesz, co mówią lekarze? - zapytałam
- noo.. ja czuję się dobrze, ale moje nerki nie chcą współpracować.. - spuścił głowę
- jak to? potrzebujesz operacji?! - przeraziłam się
- szukają dawcy.. nie wiadomo ile to potrwa i czy ktokolwiek się znajdzie.. - dodał
- Marco, idziemy się zarejestrować jako dawcy! - powiedziałam do klubowej 11-nastki, po czym podeszłam do Mario i mocno go przytuliłam..


_________________________________________________________________________
NIE WIERZE, ŻE TO ZROBIŁAM! Czekaliście ponad miesiąc, jeśli wytrwaliście to podziwiam. Nie wiem, jak to się stało, że ten rozdział powstał, ale.. nie ważne, ważne, że jest! :D Myślę, że się spodoba! Będzie troooszeczkę źle, ale poradzimy sobie! :D Liczę ja wiele kom, bo tylko one motywują :C Dziękuję mojemu Mopowi i Trutniowi, że mnie męczyły i w końcu się doczekały.
Do następnego! Bayooo!<3<3<3  pozdrawiam MaLinA
p.s.  JUTRO MECZ, WIĘC TRZYMAMY KCIUKI!♥♥♥

piątek, 5 września 2014

Zaskoczyłeś mnie

Bo przecież niektórzy " w poszukiwaniu szczęścia przemierzają cały świat.." - a ja znalazłam moje tutaj..

Kiedy tak sobie już leżałam na łóżku, rozmyślając o Marco i o wszystkim innym, z zamyśleń wyrwała mnie Ola..
- ej Zuz! teraz mi opowiadaj! jak ty go wyrwałaś? - mówiła moja przyjaciółka
- ja nikogo nie wyrywałam - uśmiechnęłam się spoglądając na nią
- no jak to? nic nie zrobiłaś? no halo.. 
- no, bo poznałam go jak ojciec gadał z nim u nas w domu, potem go poprosiłam żeby mi pokazał kilka trików, a potem to jakoś tak mecz, urodziny, impreza, pocałunek, zakład, kłótnia, Mario no i wszystko na raz.. - odpowiadałam jej
- że POCAŁUNEK?! - krzyknęła
- serio? tylko tyle z tego zapamiętałaś? - zaśmiałam się
- no to takie najbardziej istotne - wyszczerzyła się
- no owszem, całuje.. hmmm - zapadłam w dłuższą chwilę rozmarzenia
- no jak?!
- bosko.. - dodałam po chwili
- o matko! Zuzka jakie zazdro.. a kto to Mario? - zapytała
- nooo.. Mario to.. w sumie.. chyba przyjaciel - uśmiechnęłam się
- chyba? 
- no tak, bo to taka długa historia, a wszystko opiera się na tym, że Marco troszeczkę minął się z prawdą mówiąc łagodnie.. - odparłam
- już ja znam, to Twoje troszeczkę - zmartwiła się moja przyjaciółka
- ale już jest dobrze, dzięki Mario pogodziłam się z Reus'em - uśmiechnęłam się spoglądając na wyświetlacz, który właśnie się zaświecił 
- Marco? - zapytała Ola
- no właśnie nie.. - powiedziałam odblokowując ekran Iphone'a 
- to co?
- o mój boże! - krzyknęłam a z moich oczu momentalnie polała się lawina łez
- matko Zuz co sie do cholery stało?! - krzyczała przejęta Ola
- Mario.. - mówiłam przez łzy - Mario miał wypadek.. 
- co ty gadasz do cholery? jaki wypadek? - pytała mnie
- sama zobacz - podałam jej Iphone'a, w którym była wiadomość ze SPORT.pl " Groźny wypadek Mario Götze! - Młody piłkarz w stanie ciężkim!"
- o matko.. - dodała młoda Polka
- Marco.. muszę do niego zadzwonić.. - mówiłam w chaosie 
- co? teraz? przecież jest późno.. 
- Mario jest dla niego jak brat! cholera Olka nie mogę go tak zostawić! - wrzeszczałam z bezsilności
- dobrze, gdzie masz numer do Marco? - zapytała
- poszukaj w kontaktach, będzie napisane Marco.. - mówiłam w ciągłym płaczu
- mam, i co dalej? mam dzwonić? - zapytała
- daj, najlepiej będzie gdy ja mu to powiem.. - odparłam, a po kilku sygnałach usłyszałam jego zaspany głos
~ halo? Zuza co się stało? - usłyszałam w słuchawce
~ halo, Marco? stało się coś złego.. - odparłam
~ mała Ty płaczesz? co sie stało? - zapytał zaskoczony
~ chodzi o Mario.. - powiedziałam
~ no pojechał do Monachium, wiem że za nim tęsknisz,  bo ja też - usłyszałam jak się śmieje do słuchawki
~ ale Marco.. on.. on miał wypadek..! - ponownie wybuchnęłam płaczem
~ jaki wypadek?! - krzyknął do mnie Reus
~ nie mam pojęcia, jakiś poważny, podobno jest w szpitalu w Dortmundzie.. - dodałam
~ wiesz w którym?! - pytała mnie klubowa jedenastka
~ tak, w klinice dla sportowców przy szpitalu na Hunselstrasse.. 
~ jade tam! - krzyknął do telefonu
~ zabierz mnie ze sobą! - krzyknęłam - nie mogę go tam zostawić! 
~ nie powinnaś tam.. - przerwałam mu
~ powinnam! Marco zrozum, to dzięki niemu jesteśmy razem, to mój.. nasz przyjaciel! - dodałam
~ będę u Ciebie za 10 minut, zbieraj się, kocham Cię, pa! - rozłączył się
- i co? - zaczęła Olka
- jadę tam! - krzyknęłam zabierając ubrania z krzesła i przebierając się
- tam to znaczy gdzie? - zapytała
- no do Mario, do szpitala.. - odparłam
- a rodzice? co im powiesz? 
- powiem im prawdę.. już i tak za dużo skłamałam.. - odparłam przebierając się - mamo! wychodzę, nie wiem kiedy wrócę, bo jadę z Marco do szpitala - zawołałam
- do szpitala? - zdziwiła się rodzicielka
- no tak, Mario miał wypadek.. - odparłam
- ale, że ten Mario? - zapytał zdziwiony ojciec
- tak tato, Mario Götze miał wypadek.. 
- ale nie siedź tam długo, jutro szkoła.. - dodała mama
- nie wiem kiedy będę.. - odparłam zabierając klucze do drzwi - pa! 

Wyszłam z domu, na podjeździe prawie pojawił się samochód Marco. Pobiegłam do niego od razu, kiedy weszłam przywitała mnie smutna mina Marco, który najwyraźniej bardzo bał się o swojego przyjaciela.. Początek trasy minął nam w "grobowym" milczeniu, jednak ja już tak dalej nie mogłam..
- Marco ? - zaczęłam
- mhm? - odparł
- będzie dobrze, Mario jest silny, nic mu nie będzie - chwyciłam jego dłoń znajdującą się na drążku to przerzucania biegów w samochodzie
- wiem, że jest silny, ale to w sumie troche przeze mnie.. - dodał
 - jak to przez Ciebie? - zapytałam zdziwiona 
- Zuza on mi powiedział, nie udawaj.. - odparł
- powiedział? ale co? 
- no wczoraj.. że Ty.. jego.. że go pocałowałaś.. - wyjaśnił
- Marco.. przepraszam, byłam totalnie zalana.. nie wiedziałam co robię, pokłóciliśmy się, ale cały czas myślałam o Tobie.. - broniłam się
- nie tlumacz mi się, wystarczy, że powiedziałem o kilka słów za dużo Mario.. - odparł
- co mu powiedziałeś? jesli mogę wiedzieć.. - dodałam
- powiedziałem mu, że jest zdrajcą, że odszedł do tego Hollywood, że jest frajerem, że jest głupi całując sie z każdą laską, bo może mieć wszystkie.. i, że ma już zejść mi z oczu.. tak, żałuję tego, ale co z tego? skoro cholera za późno! - dodał
- Marco to nie przez Ciebie.. nie obwiniaj się.. - próbowałam go pocieszać, aż w końcu dojechaliśmy na miejsce, na którym było już stado fotoreporterów.. Myśleliśmy jakby przejść nie zauważonym, wymyśliliśmy więc, że ja udam, że Marco coś się stało i przybiegnie pomoc, a potem już normalnie wejdziemy do kliniki. Nasz plan na szczęście wypalił, wszyscy reporterzy byli tak zajęci stanem Mario, że sensacja o Marco Reusie przeszła im "koło nosa". Kiedy już weszliśmy do kliniki oczywiście Marco powiedział prawdę, lekarze zrozumieli dlaczego to zrobił. Okazało się, że Mario nie jest w aż tak ciężkim stanie, owszem był przez chwilę w śpiączce, ale już go wybudzili, ma za prawej nodze gips, bandaż na głowie i pozaklejaną plastrami twarz.. Wyglądał jak.. jak nie Mario, ucieszyłam się oczywiście, że stało się mu tylko tyle. Oczywiście wejść do niego mógł tylko Marco, ja czekałam na korytarzu przed salą. Usiadłam na krześle i czekałam, przeglądałam facebooka, cały piłkarski świat żył wypadkiem Götze'go. Wszędzie jego zdjęcia, posty o nim, wszystko.. W końcu po kilkunastu minutach z sali wyszedł Reus
- on chce z Tobą rozmawiać.. - powiedział
- ze mną? ale po co? - zapytałam 
- nie mam pojęcia.. - uśmiechnął się
- no dobrze, a Ty masz coś przeciwko temu? 
- nie, no skądże - odparł
- a nie wiesz może co chce mi powiedzieć? 
- nie mam pojęcia, ale możesz tam wejść tylko na chwilę, więc lepiej już idź - przytulił mnie
- dobrze - uśmiechnęłam się i weszłam do sali w której leżała jedna z gwiazd Bundesligii

- Mario, chciałeś się ze mną widzieć - uśmiechnęłam się patrząc na jego nogę, która jest na tzw. "wyciągu"
- emm tak, bo ja chciałem Ci powiedzieć..
- że Marco juz wie? - zapytałam przerywając mu 
- a Ty skąd wiesz? - zapytał
- powiedział mi jak tu jechaliśmy, on twierdzi, że to przez kłótnię z nim stał się ten wypadek, to prawda?
- co? na prawdę tak sądzi?! nie! to nie prawda! to ja jechałem ile jechałem.. - odparł
- więc to na pewno nie przez to co Ci powiedział tak? - dopytywałam
- na pewno - uśmiechnął się 
- a Ty? co chciałeś mi powiedzieć? - zapytałam 
- bo ja nie wiem czy powinienem, ale powiem Ci to.. miałem powiedzieć Ci już wczoraj, ale nie mogłem, bo był Marco.. - dodał
- więc? usłyszę to w końcu? - uśmiechnęłam się
- bo ja.. znaczy Ty jesteś na prawdę śliczna, tego dnia kiedy otworzyłaś mi drzwi do waszego domu zrozumiałem, że potrzebuję właśnie takiej dziewczyny, miłej, zabawnej, troche szalonej, ale ogarniętej, kochającej, ale ograniczającej to uczucie i ja Zuz na prawdę.. - przerwałam mu
- Mario, proszę.. - odparłam
- nie to ja Cię proszę, posłuchaj mnie do końca.. na prawdę nie chciałem żeby wtedy wyszło jak wyszło, jednak to nie ja zrobiłem to za co się ostatnio winiłem, musiałem powiedzieć to Marco, bo przecież on jest dla mnie jak przyjaciel, rzekłbym nawet jak brat.. na prawdę mi na Tobie zależy, ale wiem, że bycie z Tobą jest co najmniej niemożliwe i, że Ty tak bardzo kochasz Reus'a, że pewnie teraz zostawicie mnie tutaj oboje samego, ale wiedz, że zależy mi na Tobie tak samo cholernie jak na Marco, więc życzę Wam szczęścia w miłości - uśmiechnął się
- zaskoczyłeś mnie - tylko tyle byłam teraz w stanie wypowiedzieć..

____________________________________________________________________
Hehehej!♥ Jest kolejny, trochę taki BARDZO krótki, ale nie mam weeeny :/ HISTORIA O MARIO JEST ZMYŚLONA I ŻYCZĘ MU JAK NAJWIĘCEJ ZDROWIA!!♥ cóż poradzić? taki okres w życiu, nie wiem kiedy kolejny, może jak się bardzo postaracie z komentarzami to za tydzień :) ? Liczę, że choć trochę się spodoba, bo chciałam namieszać, wyszło jak zwykle XD - dzięki za wyświetlenia i kom. oczywiście zapraszam do wymyślania wraz ze mną dalszych losów bohaterów. Pozdrawiam MaLinA
p.s. u was też tyle nauki? XD















wtorek, 26 sierpnia 2014

Wszystko w swoim czasie kochanie..


PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM + posłuchaj (zrozumiesz sens ostatnich słów)

- to nie sen, na prawdę tutaj jestem - uśmiechnęła się Polka - nie mogłam przepuścić urodzin najlepszej przyjaciółki! 
- ale.. nie no, nie wierzę, że rodzice zrobili coś takiego.. - mówiłam nie wierząc w to co się właśnie dzieje
- no to uwierz, przywieźli mnie tutaj specjalnie dla Ciebie - uśmiechnęła się
- to na prawdę niemożliwe - krzyknęłam przytulając ją
- oj Zuz, mi Ciebie też brakowało - mówiła kiedy stałyśmy przytulone - a teraz idź już się ubierz 
- ale ja nie chcę iść do szkoły.. chcę być z Tobą! - powiedziałam
- ej, będę tutaj do niedzieli, potem wracam do Polski, więc jeszcze się mną nacieszysz 
- okej, to daj mi 10 minut i widzimy się na dole - wyszczerzyłam się wchodząc do łazienki

Nie minęło nawet 10 minut. Chyba wzięłam najszybszy prysznic w moim życiu i wybiegłam jak najszybciej tylko się dało na dół do kuchni by podziękować rodzicom, że przywieźli do mnie Olę. Wpadłam do kuchni
- mamooo! tatooo! kocham Was! - krzyknęłam biegnąc przytulić mamę
- ale Zuzka, nie ma za co - mama ucałowała mnie w czoło
- to najlepszy prezent na urodziny, których nie obchodzę - zaśmiałam się patrząc w stronę Oli siedzącej przy stole
- kochanie, to jeszcze nie cały prezent - uśmiechnął się tato
- yyy.. mamo? o czym tato mówi? - zdziwiłam się
- nie mam pojęcia - mama sztucznie uśmiechnęła się
- tato? powie mi ktoś o co chodzi? - zapytałam
- wszystko w swoim czasie kochanie - podszedł do mnie tata i poklepał po ramieniu 
- nie to nie.. - odburknęłam zbierając torebkę do szkoły - mamo może mnie Ola odprowadzić?
- może, a nie zgubi się? Dortmund to duże miasto - odparła 
- niech się Pani nie martwi, byłam tutaj już u wujka - powiedziała Ola
- więc dobrze, może Cię odprowadzić - uśmiechnęła się
- chciałabym pochodzić po mieście, mogę? - zapytała Ola
- pewnie, że możesz, potrzebujesz może pieniędzy? - zapytała moja rodzicielka
- nieee, mama dała mi pieniądze - uśmiechnęła się - wrócę do domu z Zuz dobrze?
- pewnie - odpowiedziała - Zuz o której kończysz dziś lekcje? - zapytała
- dziś? hmm.. jakoś o 13? potem mam trening o 16 
- no to widzimy się 13:30 w domu na obiedzie - powiedziała moja mama
- dobrze - odparłyśmy zgodnie z Olą i wyszłyśmy do "szkoły"

Oczywiście chcąc dostać się do szkoły musiałyśmy jechać komunikacją miejską. Czekając na autobus zaczęłyśmy rozmawiać..
- czemu wczoraj nie napisałaś mi, że przyjeżdżasz? - zapytałam
- bo to miała być niespodzianka - odparła uśmiechnięta Ola
- ale jakbyś mi chociaż dała jakiś znak.. - zaśmiałam się
- nie mogłam - wyszczerzyła się - Twoi rodzice prosili mnie bym nic nie mówiła 
- no dobra, ale nawet nie masz pojęcia jak się cieszę - powiedziałam i podjechał nasz autobus
- wsiadamy? - zapytała Ola
- emm.. tak - odparłam 
- hej Zuz! - na "wejściu" przywitały mnie głosy ludzi w autobusie
- hej - odparłam uśmiechnięta
- oni wszyscy Cię znają? - zapytała zdziwiona Ola
- nom, można tak powiedzieć 
- ale, że wszyscy wszyscy? - zapytała
- no wszyscy to może i nie, ale połowa na pewno - wyszczerzyłam się
- i nie przedstawisz mnie? - powiedziała kierując się na miejsca w tyle
- mogę przedstawić, ale zastanów się czy na pewno chcesz - dodałam
- oj chcę! - powiedziała 
- no dobra, - odparłam i podeszłyśmy do kolegów Felix'a - hej chłopcy, to moja przyjaciółka Ola - uśmiechnęłam się
- hej - odparł jeden z kolegów Felix'a - ja jestem Max - wyciągnął rękę, a po nim zrobili tak samo Andre, Matt, Felix, Tim, Karl i Leo
- hej Ola - odparła moja przyjaciółka 
- jesteś z Polski? - zapytał Felix
- tak, a czemu pytasz? - odparła
- a nie nic, tak po prostu - odpowiedział 
- o Ola! chodź muszę przedstawić Ci jeszcze kogoś - chwyciłam ją za rękę i poszłam dwa krzesełka bliżej
- hej Mati - przytuliłam Ostiego na powitanie 
- cześć - odparł po polsku
- Polak? - zdziwiła się moja przyjaciółka
- tak, hej, Mateusz jestem - wyciągnął rękę w stronę Oli uśmiechając się
- hej, Ola - odparła 
- Ola to moja przyjaciółka z Polski, przyjechała do mnie na tydzień z moimi rodzicami - opowiedziałam Ostiemu dosiadając się do niego

Tak gadaliśmy i gadaliśmy, aż w końcu przyszedł czas wyjścia z komunikacji miejskiej i udania się do szkoły. Pożegnałam się z Olą i weszłam w mury szkoły. Dzień nawet mi się dzisiaj nie ciągnął. Tak, owszem myślałam tylko o tym, by już znowu zobaczyć się z Olą, ale lekcje mijały mi jakoś strasznie szybko. Najpierw niemiecki, potem biologia, chemia, matematyka, polski i niemiecki, z tego ostatniego przedmiotu szło mi ostatnio coraz lepiej. Ale nie ważne.. W końcu skończyłam lekcję i mogłam zadzwonić do Olki.
Na moim ekranie było 7 wiadomości od Marco i trzy nieodebrane połączenia. W każdym sms'ie to samo
"kiedy się widzimy słońce", "brakuje mi Ciebie", "czemu Cię nie ma?" - wszystkie były takie słodkie.. Ale postanowiłam nie odpisywać mu na razie tylko zadzwonić do Olki
- halo? gdzie jesteś? - powiedziałam gdy odebrała telefon
- emm... ja.. pod.. znaczy w parku jestem na Kasianienweg - odparła
- ale.. dobra, nie ważne.. zaraz tam będę, poczekasz na mnie? - zapytałam
- tak, pewnie 
- to pa - powiedziałam rozłączając się
Wsiadając do autobusu odpisałam Marco na wszystkie sms'y. Od razu dostawałam na nie odpowiedź. On na prawdę jest niemożliwy.. Chyba na prawdę jest we mnie zakochany.. Co chwila pisał tylko gdzie i kiedy się widzimy, nie powiem bardzo mnie to cieszyło, tyle że teraz mogłam poświęcić mu jeszcze mnie czasu..
Po 7 minutach wysiadłam na Kastanienweg i udałam się w stronę parku. Zobaczyłam siedzącą na ławce Aleksandrę, ale nie była sama.. Siedziała z jakimś mężczyzną, jednak kiedy mnie zobaczyli on zostawił ją i poszedł w inną stronę.
- hej, kto to był? - powiedziała przytulając ją
- hej, a nie wiem.. ktoś pytał o drogę.. - uśmiechnęła się 
- okeeej, a jak to się stało, że tu jesteś? - zapytałam 
- trafiłam tu tramwajem - zaśmiała się - po prostu miasto zwiedzałam - uśmiechnęła się
- okej, to wracamy do domu? 
- mhm - uśmiechnęła się zabierając swoje rzeczy z ławki

Udałyśmy się w drogę powrotną do domu, dziwnym trafem od razu miałyśmy autobus. Wsiadłyśmy i po kilkunastu minutach byłyśmy już pod moim domem. Weszłyśmy do domu, przywitał nas zapach gotującego się obiadu. Mama od razu powiedziała, że mamy siadać i jeść. Oczywiście zrobiłyśmy jak nam powiedziała. Szamałyśmy, aż się nam uszy trzęsły. Po zjedzonym obiedzie poszłyśmy do mojego pokoju. Przebrałyśmy się, kolejne minuty mijały nam na rozmowach o wszystkim i o niczym. W końcu okazało się, że jest już 15:20 i trzeba zbierać się na trening..
- Ola, przejdziesz się ze mną na trening? 
- hmm.. tak, pewnie - odparła uśmiechnięta 
- to zbieramy się? co ubierasz? - zaśmiałam się
- hmm.. a będzie ktoś ładny? - wyszczerzyła się
- emm.. nie wiem jak ma trening pierwsza drużyna, ale po nas mają chłopcy z U-17, więc tak, będzie - zaśmiałam się
- oooo! czyli masz już kogoś tam na oku tak? 
- emmm.. nieee.. ja już znalazłam - zaśmiałam się
- musi mi go koniecznie przedstawić! - krzyknęła zabierając z szafy ubrania
- taa.. kiedyś na pewno - wystawiłam jej język robiąc to samo co ona
- wychodzimy już? - zapytała zabierając moją torbę treningową - matko święta.. co Ty tu nosisz?
- tak, już idziemy i o co Ci chodzi? lekka przecież jest - powiedziałam biorą od niej torbę
- taa.. kamienie - zaśmiała się
- dobra, nie ważne idziemy?
- tak. - odparła i wyszłyśmy

Miałyśmy trochę więcej czasu, więc poszłyśmy piechotą. Oczywiście na mieście mijałyśmy masę ludzi. Olka oglądała się chyba za każdym przystojnym Niemcem, czemu się nie dziwię, bo oni są na prawdę przystojni. Sama jak pierwszy raz tu szłam to oglądałam się za nimi, ale w końcu poznałam tego mojego, idealnego i już nie interesują mnie inni. Będąc już przy bramie na stadion, musiałam wyciągnąć identyfikator by okazać, że nie wchodzę tam jako paparazzi czy coś.. Oczywiście Olka weszła ze mną bez problemu. Okazało się, że chłopcy z Borussii mają jeszcze trening i aby wejść do szatni oni muszą ją zwolnić, gdyż w dwóch innych jest remont. Usiadłyśmy więc na krzesełkach i oglądałyśmy jak trenują. Zaczęły pojawiać się kolejne dziewczyny z mojej drużyny, w końcu przyszła Lena.
- hej! - podeszłam do niej przytulając 
- cześć, jak tam? - odparła
- a dobrze, poznajcie się proszę, to jest.. - nie zdążyłam dokończyć
- LENA! - krzyknęła za moimi plecami Olka
- OLA? - zapytała zdziwiona 
- to wy się znacie? - zapytałam zdezorientowana 
- znaczy.. połączył nas internet.. - zaśmiała się Ola
- internetowa przyjaźń, która przerodziła się w prawdziwe spotkanie - dodała Lena
- yyy... nie wiem co powiedzieć, ale cieszę się, że się spotkałyście - uśmiechnęłam się
- niestety musimy iść, bo chłopcy kończą trening.. - wskazała na idących do szatni chłopaków z BVB
- a mogę iść z Wami? przysięgam, że nie będę przeszkadzać - uśmiechnęła się Ola
- myślę, że spoko - powiedziałam i powoli zaczęłyśmy kierować się w stronę szatni

Tak sobie szłyśmy i rozmawiałyśmy, aż chłopcy zaczęli wychodzić z szatni.. oczywiście dla nas z Leną nie było to nic nadzwyczajnego, jednak Ola się wkręciła..
- ej Zuz! ciacha na dwunastej - zaśmiała się Ola
- eee.. czy ja wiem.. - odparłam widząc zbliżających się Marco z Erikiem
- no patrz na tego blondyna.. słodki jest - mówiła po cichu
- hmm... nie wiem, nie wiem.. - zaśmiałam się 
- no chodź, zagadamy! - pociągnęła mnie za rękę
- zgłupiałaś? to są gwiazdy futbolu, a my co? - udawałam, że nie chcę tam iść
- no chodź! - pociągnęła mnie mocniej i wpadłyśmy przed Marco i Erika
- hej - zaczęła rozmowę Olka
- cześć - odparli razem Durm i Marco 
- jestem Ola - powiedziała wyciągając rękę a ja tylko się śmiałam
- ja jestem Erik - uśmiechnął się - a to Marco - dodał
- miło mi was poznać, to jest Zuza - wskazała na mnie
- hej - powiedziałam śmiejąc się - wiecie, musimy już iść się przebierać - dodałam 
- to do następnego zobaczenia - wyszczerzył się Durm
- paa - powiedziała Ola i już chciałyśmy odejść, ale oczywiście Reus musiał coś odwalić.. kiedy chciałam przejść obok niego on podszedł do mnie, złapał w pasie, przyciągnął i czule pocałował, Olkę zatkało, a kiedy już zakończyliśmy nasze "amory" Marco wyszeptał mi do ucha, że się odezwie i poszłyśmy do szatni..

- co to było?! - wrzasnęła Olka
- emm.. mój chłopak? - zapytałam niepewnie
- że co?! że on.. nieee! nie wierze! - zaśmiała się
- blondyn do mój chłopak, to jest Marco Reus, gracz Borussii Dortmund i reprezentacji Niemiec - zaśmiałam się
- nie wierze, że mi nie powiedziałaś.. - odparła
- chciałam, ale.. nie miałaś czasu.. - dodałam
- przepraszam.. - uśmiechnęła się - idź się przebieraj - dodała
- okej, to idź na krzesełka ok? - powiedziałam
- okeej 

Na treningu szło mi nawet dobrze, ale nie tak jakbym chciała, cały czas myślałam o nim... Nie mogłam się skupić, nie mogłam zrozumieć dlaczego zrobił to co zrobił kiedy szliśmy do szatni, jednak wiem, że wtedy czułam się jak w niebie, czułam, że mogę wszystko.. Po skończonym treningu poszłam do szatni, szybko się przebrałam i pobiegłam po Olkę. Siedziała sobie i rozmawiała z Erikiem? :O Nigdy bym nie pomyślała, że on się jej spodoba.. Szczerze, to wiedziałam, że spodobał się jej mój Marco, no ale cóż. Kiedy przyszłam po nią, pożegnał się z nią buziakiem i poszłyśmy do domu.. Droga powrotna minęła nam troszeczkę w milczeniu, ale podobno lepiej nie mówić niż, niż mówić głupoty, więc to było nawet dobre.
Wróciłyśmy, zjadłyśmy kolację i poszłyśmy do mojego pokoju. Olka poszła się wykąpać, a ja w końcu miałam czas by napisać do Marco
~ Dobry wieczór - napisałam po Polsku - to co dziś zrobiłeś było na prawdę słodkie - resztę w j. niemieckim. po chwili zostałam odpowiedź
~ Dla Ciebie wszystko. Kiedy się widzimy? 
Odpisałam mu więc:
~ hmm.. nie wiem, pomyślę nad tym mrrr kochanie♥ - dwa ostatnie słówka po Polsku
~ to myśl, bo tęsknię, i co to znaczy? ;* - dostałam odpowiedź
~ nie powiem, zapytaj kogoś, kto zna Polski ;* - odpisałam
~ mrrr kochanie ;* - dostałam odpowiedź
~ dobranoc kochanie ;* - odpisałam po polsku na co już nie dostałam odpowiedzi, ale to nie ważne, bo przecież niektórzy " w poszukiwaniu szczęścia przemierzają cały świat.." - a ja znalazłam moje tutaj..

___________________________________________________________________
Ufff.. napisany.. Rozdział troszeczkę bez sensu, ale wszyscy pisali, że chcą kolejny, że czekają, więc napisałam. Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim i czekam na tyle pod tym. One na prawdę mnie motywują, więc jeśli tu jesteś, to zostaw go, bo to tylko chwila. Dziękuję, że jesteście i  czytacie!
Nie wiem kiedy kolejny, bo mam pewien "przestój" w życiu i przekłada sie to też NIESTETY na bloga. W roku szkolnym będę dodawać rozdziały raz na tydzień lub na dwa. Piszcie w kom. co chcielibyście żeby się zdarzyło, pomysł każdego z was może się tutaj pojawić :)  Pozdrawiam MaLinA

p.s. Dziękuję za możliwość użyczenia wszystkich scenek z życia do mojego bloga, szczególnie za "mrrr kochanie"

niedziela, 17 sierpnia 2014

Tylko bez numerów

Z DEDYKACJĄ DLA MOPA, KTÓRY MNIE MĘCZYŁ (y) ♥


- to zależy - uśmiechnęłam się
- od czego? - zdziwił się
- od Ciebie - wyszeptałam patrząc w jego oczy, a on zaczął się do mnie po woli przybliżać..
- ode mnie? - uśmiechnął się
- mhm - "zamruczałam", a on nadal spoglądał w moje oczy
- Zuza - powiedział
- mhm?
- nie mogę.. nie mogę tego zrobić.. - spuścił głowę - za wiele dla mnie znaczysz - dodał
- okeeeej.. - zdziwiłam się
- jesteś dla mnie bardzo ważna, ostatnio oboje tego chcieliśmy, dziś za pewne też, ale wiem, że nie powinienem - posmutniał
- Marco - uniosłam lekko jego podbródek 
- hmm?
- teraz pokazałeś, że na prawdę Ci na mnie zależy - uśmiechnęłam się
- ale przecież.. - zgłupiał
- nie zrobiłeś tego mimo, że chciałeś, więc teraz ja mogę to zrobić - zaśmiałam się
- ale.. - nie zdążył dokończyć, bo "zatkałam" mu usta krótkim, choć bardzo przyjemnym pocałunkiem - kobiety.. - dokończył
- masz coś do kobiet? - zapytałam, kiedy skończyliśmy te "przyjemności"
- ja? ależ absolutnie, uwielbiam je - wyszczerzył się - szczególnie taką jedną - puścił mi oczko
- Reus, Reus.. ale wiesz, że to wszystko jego zasługa? - zaśmiałam się
- jego?! - krzyknął
- no Mario głuptasie - uśmiechnęłam się
- aaa.. tego głupka.. a co on ma z tym wspólnego?! - krzyknął
- hahahaha - zaśmiałam się - spokojnie, gdyby nie on, to chyba bym się z Tobą nigdy nie pogodziła - dodałam
- ja bym Ci nie dał spokoju - wystawił mi język - za wiele dla mnie znaczysz - uśmiechnął się
- romantyk.. - powiedziałam po polsku pod nosem
- nauczysz mnie polskiego? - wystrzelił z pomysłem
- mogę spróbować, ale to kolejnym razem teraz już muszę iść - uśmiechnęłam się
- to kiedy się widzimy? - wyszczerzył się 
- zam Ci znać - odparłam
- jasne, wszystkie tak mówicie.. - udał smutnego
- dam Ci znać dziś wieczorem, tak koło 21? pasuje? - zapytałam
- okej - od razu na jego twarzy zagościł uśmiech
- to do zobaczenia - dałam mu buziaka w policzek na pożegnanie 
- do zobaczenia - odparł, a ja wysiadłam z jego samochodu

Do domu miałam dosłownie kilka kroków, Marco specjalnie poczekał w samochodzie bym spokojnie mogła wejść do domu. Kiedy przekroczyłam próg, on odpalił samochód i spokojnie odjechał, a mnie "dopadł" braciszek
- i co? dalej sądzisz, że mu się nie podobasz? - wyszczerzył się
- cicho tam, nooo - uśmiechnęłam się
- wiesz siostra.. zawsze wiedziałem, że jesteś ładna i w ogóle, ale żeby na pierwszego poważnego chłopaka od razu Reusa? gwiazdę niemieckiej piłki? szacun - uśmiechnął się
- ej, ej.. to chyba na razie nic poważnego - zarumieniłam się
- dobra, dobra.. byle Ci krzywdy nie zrobił - odparł
- już ja się o to postaram - uśmiechnęłam się
- ej Zuz! - krzyknął kiedy szłam do swojego pokoju - rodzice dzwonili..
- tak? i co? jak tam w Polsce?
- wszystko dobrze, tyle, że wracają wcześniej.. - odparł
- co?! że już jutro?! - wrzasnęłam
- dokładnie.. nie długo trwała ta nasza "wolność" - zaśmiał się
- trzeba posprzątać.. - zrobiłam "nietęgą" minę
- oj siostra, siostra.. posprzątane - uśmiechnął się
- serio? - zapytałam
- mhm, nie dziękuj - wystawił mi język
- brat, kocham Cię - powiedziałam posyłając mu buziaka w powietrzu
- wiem - udawał, że go łapie

Pomaszerowałam na górę. Przebrałam się i zastanawiałam się co dalej robić.. Trochę mi się nudziło, poszłabym gdzieś, ale nie znałam miasta, ani praktycznie żadnych ludzi, więc weszłam na fejsa. 
Napisałam do mojej najlepszej przyjaciółki, którą musiałam zostawić w Polsce
- hej, pamiętasz mnie jeszcze? :(
- cześć! no pewnie, że pamiętam ;* ale przepraszam nie mam czasu, muszę się pakować - po chwili dostałam odpowiedź
- aaa.. okej, to napisz ja będziesz miała czas, pa! ;* - odpisałam
- pa :3
Strasznie mnie zdziwiło to, że nic nie powiedziała mi, że gdziekolwiek się wybiera, posiedziałam jeszcze trochę w necie, jednak nie było nic ciekawego. Po chwili zamknęłam laptopa, chwyciłam telefon i zeszłam do salonu, gdzie siedział Piotrek
- Piotrek! jesteś? - wołałam ze schodów - Piotrek! - odpowiadała mi głucha cisza, zeszłam kilka schodów niżej - ekheemm! - zakaszlałam
- o Zuz, wołałaś mnie? - zapytał mój brat odrywając swoje usta od Majki
- wołałam - zaśmiałam się - czy ja wam może przeszkadzam? 
- eee.. trochę - wyszczerzył się
- Piotrek! nie prawda, nie przeszkadzasz - powiedziała zawstydzona Maja
- macie jakieś plany na wieczór? - zapytałam
- mamy? - zapytał Piotrek spoglądając na Majkę, na co ta zaprzeczyła kiwając głową - nie mamy - dodał
- a mogę Cię prosić na chwilkę? - uśmiechnęłam się
- tak, pewnie, poczekaj na mnie, zaraz wracam - zwrócił się do Majki - co jest?
- miałbyś coś przeciwko gdybym zaprosiła Marco do nas?
- siostra.. - zaśmiał się - nie, no pewnie - wyszczerzył się 
- ufff.. to dobrze, już się bałam, że się nie zgodzisz - uśmiechnęłam się
- tylko bez numerów - poruszył znacząco brwiami 
- ejj! no proszę Cię - wyśmiałam go
- no co? będę tam wpadał na wizyty co pół godziny - wyszczerzył się
- Ty to się lepiej Mają zajmij - wystawiłam mu język - właśnie.. - powiedziałam kierując się do salonu - Majaaa... - uśmiechnęłam się
- hmm? - odparła
- bo jest taka sprawa, bo ufam Ci i wiem, że na pewno nikomu nie powiesz, no ale.. przyjdzie tu Marco i chciałabym żeby zostało to między nami - uśmiechnęłam się
- okej, spoko - odpowiedziała - do mnie do domu i tak przychodzi pełno piłkarzy, to dla mnie normalne - uśmiechnęła się
- dziękuję - przytuliłam ją - to ja już wam nie przeszkadzam - powiedziałam klepiąc brata po ramieniu

Poszłam na górę, wyciągnęłam telefon i zaczęłam szukać numeru Marco.. M..Ma..Marco! jest! W końcu go znalazłam. 
~ Dobry wieczór - zaczęłam w języku polskim - masz może plany na dzisiejszy wieczór? jeśli nie, to zapraszam do mnie ;* - resztę napisałam łamanym niemieckim przy pomocy google tłumacza
Długo nie musiałam czekać na odpowiedź, dostałam ją po dwóch minutach.
~ Dobry wieczor? nie mam planów, zaraz u Ciebie będę :D 
Strasznie się ucieszyłam, że będę mogła z nim spędzić trochę czasu, może dowiem się o nim kilku rzeczy, jednak zanim przyjedzie postanowiłam się jeszcze przebrać. Nie minęło 15 minut, a samochód, którym dziś już raz podjechałam pod dom ponownie się przed nim pojawił.. Schodząc na dół po schodach usłyszałam dzwonek do drzwi, otworzyłam, moim oczom ukazał się Marco i ..
- Mario! - wrzasnęłam na widok młodego Niemca
- też się cieszę, że Cię widzę - odparł Marco
- oj no, cześć - obdarowałam Reus'a czułym pocałunkiem
- czyli pogodzeni tak? - wyszczerzył się Mario
- można tak powiedzieć - uśmiechnęłam się - wchodzcie - zaprosiłam "gości" do środka - na górę - dodałam
- hej Piotrek! - krzyknęli chóralnie młodzi Niemcy do mojego brata
- cześć, cześć - otrzymali odpowiedź
- on tam jest z jakąś? - wyszczerzył się Mario
- tak, jest tam ze swoją dziewczyną - "opanowałam" go otwierając drzwi od mojego pokoju
- Borussen! - krzyknął gracz Bayernu
- no coś w tym stylu, Marco mnie wkręcił - powiedziałam spoglądając na farbowanego blondyna, który już zdążył zagościć na moim łóżku - nie za wygodnie Ci? - zaśmiałam się patrząc na niego
- nieee, ale wiesz.. jak się położysz obok mnie to będzie - wyszczerzył się
- ej Reus, to już ja Ci nie wystarczam? - posmutniał Götze
- właśnie, on jutro wraca, to naciesz się nim - uśmiechnęłam się siadając na skraju łóżka
- no to chodzcie tu oboje, ale Zuz obok mnie - wyszczerzył się Marco
- w środku - dodał Mario
- myślisz, że się nią z Tobą podzielę? - zapytał Reus
- ona mnie lubi bardziej - wystawił mu język Götze
- ej, dobra, dobra.. usiądę po środku, dla każdego po trochu - zaśmiałam się siadając na miejsce
- o Zuza! to Ty? - wyszczerzył się Mario biorąc jedno z moich zdjęć z półki
- weeeź! proszę Cię! zostaw - zaśmiałam się
- patrz Marco jak się nam zmieniła - zaśmiał się Götze
- to serio Ty? - dopytywał Reus
- niestety, tak wyszło.. - uśmiechnęłam się
- kiedy to było? - Mario szczerzył się dalej oglądając inne zdjęcia
- jakieś 3 lata temu? - odparłam
- żartujesz! - wrzasnął razem duet GötzeUs
- nie no serio, ale weź, nie wracajmy do tego - zaśmiałam się
- no, ale ja ty to? - powiedział gracz "FC Hollywood" wskazując na mnie
- no samozaparcie, ćwiczenia, treningi, dieta cud - zaśmiałam się 
- dobra Mario, daj jej już spokój - wtrącił się Marco
- dziękuję - dałam mu buziaka za "obronę" przed Mario
- nie ma za co, swoją drogą co znaczył to "dobly wiecor"? - zapytał Marco kalecząc polską mowę
- dobry wieczór - poprawiłam go - coś w stylu guten Abend tylko po Polsku - uśmiechnęłam się 
- aaa.. - uśmiechnął się - za to Twój niemiecki też do najlepszych nie należy - wyszczerzył się
- no coś w tym jest - zaśmiałam się
- to dlatego ciągle mówisz po angielsku! - "zajarzył" Götze
- no tak, ale chciałabym się go nauczyć, tylko on jest taki sztywny - tłumaczyłam im
- a to wasze "ś, ć, sz, cz " to nie jest trudne - powiedział próbując wypowiedzieć polskie literki
- to jest bardzo proste - zaśmiałam się mówiąc im wierszyk "chrząszcz brzmi w trzcinie w Szczebrzeszynie"
- co Ty powiedziałaś? - złapał się za głowę Mario, po czym ja powtórzyłam 
- nigdy w życiu.. - odparł Reus

Czas mijał nam strasznie szybko, nauczyłam chłopaków kilku słówek i zwrotów po polsku, w zamian oni zrobili to samo tylko w ich ojczystym języku. Była już prawie 23, niestety musiałam pożegnać się z obojgiem kiedy opuszczali mój dom. Marco jakoś jeszcze przeżyłam, ale z Mario nie wiedziałam kiedy znowu się zobaczę, więc uściskałam go i ucałowałam < po przyjacielsku oczywiście> za wszystkie wczasy. Oczywiście też się rozpłakałam, aż w końcu mogłam się jakoś pozbierać po tym wszystkim jak chłopcy opuścili mój dom. Poszłam do pokoju, pościeliłam łóżko, spakowałam się, wzięłam szybki prysznic i nawet nie wiem kiedy odpłynęłam do krainy Morfeusza..

Rano obudził mnie budzik o godzinie 8:10. Do szkoły miałam na 9:00, więc nie było potrzeby pośpiechu. Zabrałam ubrania, poszłam do łazienki, która była już dziwnym trafem zamknięta od środka.. Weszłam do pokoju Piotrka, ten dalej spał, w takim razie kto mógł być w łazience? Czyżby rodzice już przyjechali? Przecież oni wolą korzystać z łazienki na dole.. Dobijając się do drzwi, ktoś przekręcił w środku klucz. 
Przestraszyłam się, nie wiedziałam kogo mogę się tam spodziewać, drzwi zaczęły się coraz bardziej otwierać, a to co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania!
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!! - zaczęłam wrzeszczeć na cały dom
- aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa, nie drzyj się już - zaśmiała się
- OLA?! CO TY TUTAJ ROBISZ?! - krzyczałam do przyjaciółki, która jeszcze wczoraj nie miała dla mnie czasu
- przyjechałam? - wyszczerzyła się
- ALE JAK? TY ? TU?! NIE! TO JEST SEN JAKIŚ CHYBA!
- nie drzyj się, bo Piotrka obudzisz - powiedziała po cichu
- weź mnie uszczypnij - powiedziałam w euforii - auuu! - krzyknęłam
- to nie sen, jestem tutaj na prawdę - powiedziała i przytuliła mnie 

_____________________________________________________________
Cześć i czołem! :D Taki trochę nudnawy, ale da się przeżyć :) Liczę, że się podobało ^^ Jak myślicie, czy Ola przysporzy jakiś kłopotów Zuzce? A może i ona znajdzie w Dortmundzie swoją miłość? Piszcie w komentarzach, co chcecie by się zdarzyło! Będąc już przy komentarzach, to zostawiajcie je, bo one na prawdę dają power'a! :D Nie wiem kiedy kolejny, ale mam już plaaany co do niego :P
w razie pytań zapraszam na aska . Pozdrawiam MaLinA